Z natury wolny, stworzony na obraz Boga, byłem jednak więźniem własnej gwałtowności i własnego egoizmu na podobieństwo świata, w którym się urodziłem. Był on istotnie obrazem piekła, pełen ludzi takich jak ja, kochających Boga a jednocześnie Go nienawidzących; stworzonych do Jego miłości, a zamiast niej żyjących w lęku i beznadziejnych sprzecznych ze sobą pragnieniach.

 

Przyjaźń jest rzeczą pierwszą i najważniejszą, to prawdziwe spoiwo Kościoła budowanego przez Chrystusa. Jestem wystarczająco samotny, aby wysoko sobie cenić każdy prawdziwy kontakt

 

Cierpienie nie ma mocy samoistnej. Ono nie posiada własnej wartości i mocy. Ma wartość jedynie jako test, jako próba wiary. A jeśli nasza wiara nie wytrzyma tej próby, czy i wtedy cierpienie będzie rzeczą dobrą? Co się stanie, jeżeli podejmiemy je, wierząc w jego moc, a potem przekonamy się, że ono nas niszczy? Wierzyć w cierpienie to objaw pychy, ale cierpieć i wierzyć w Boga – to akt pokory.

 

Chrystus w Tobie, to nie jest to, co bezskutecznie chcesz uwielbiać, ale właśnie to, co w Tobie jest najgorsze. I Chrystus prosi, abyś przebaczył temu najgorszemu w Tobie, bo zarazem przebaczasz Jemu, który wisi rozpięty w Tobie na krzyżu człowieczeństwa.

 

MOJE CREDO

Wierzę, że życie nie jest przygodą,

którą można przeżywać według

zmieniających się prądów mody,

ale pełnym zapału wypełnianiem planu,

jaki Bóg ma w stosunku do każdego z nas:

planu miłości, która przemienia

nasze ludzkie życie.

 

Wierzę, że największą radością człowieka

jest spotkanie z Jezusem Chrystusem,

Bogiem – Człowiekiem. W Nim wszystko

– nędza ludzka, grzechy, historia, nadzieje –

nabiera nowego wymiaru i znaczenia.

 

Wierzę, że człowiek może się odrodzić

do prawdziwego i godnego życia

w każdym momencie swojej egzystencji.

Wypełniając do końca wolę Bożą

może – nie tylko stać się wolny –

ale także zwyciężać zło.

 

 

# Przyjdź Królestwo Twoje

Paruzja jest ciągle wybitnym problemem chrześcijaństwa: oczywiście samo w sobie nie stanowi ono żadnego zagrożenia. Królestwo jest już ustanowione, choć jeszcze nie jest definitywnie widzialne; znajdujemy się ciągle w okresie rozwoju, wyboru i przygotowania. Znajdujemy się w okresie ważących się decyzji. Chrześcijanin jest – względnie powinien być – tym, który „zdecydował się na rzecz” paruzji, na rzecz decydującego nastania Królestwa. Ta decyzja nadaje orientację jego życiu. Jego egzystencja posiada znaczenie w tym stopniu, w jakim paruzja jest dla niego sprawą decydującą. Tymczasem paruzja, jak się zdaje, jest odłożona na nieokreślony czas. I nie jest to wynikiem przypadku bynajmniej. Należy to do całości zagadnienia. Paruzja sama w sobie nie stanowi problemu. Opóźnianie się paruzji nie stanowi całości zagadnienia. To opóźnienie nasuwa pytanie. A brzmi tak:

Jako chrześcijanie jesteśmy ludźmi, którzy pokładają wszystkie nadzieje w Królestwie Chrystusowym, mającym ostatecznie się objawić definitywnym zwycięstwem w paruzji – czyli zupełnym zwycięstwem życia nad śmiercią. Z uwagi na to, że paruzja się „odwleka”, zmuszeni byliśmy w przeciągu dwu tysięcy lat budować dla nas samych w świecie rodzaj królestwa, kulturalno-religijno-polityczne chrześcijaństwo, które co prawda nie jest w całości tym, czego mogliśmy się spodziewać, ale które posiada swoje dobre strony.

Powstaje teraz pytanie – jeżeli paruzja oznacza koniec i zniszczenie tej prowizorycznej struktury, co więcej sąd nad nią, to czy rzeczywiście powinniśmy pragnąc paruzji? Czy nie powinniśmy raczej z całą powagą modlić się o to , żeby odłożono paruję na czas nieokreślony, a nawet przy użyciu tej siły, jaka nam jest dana nad wolą Boga poprzez modlitwę, czy nie powinniśmy spróbować zmienić Jego plan i zapomnieć o tej całej sprawie?

Czy nie powinniśmy uznać tego za swój obowiązek i prosić Go, aby nam pozwolił budować Królestwo na nasze własne kopyto, królestwo zgodne z tym jakie już zostało zaczęte. Królestwo Boże, które równocześnie jest świętą enklawą w świecie, a jednak politycznie współpracuje z tym światem? Czy nie powinniśmy nalegać, aby paruzja została zwyczajnie uznana za nasz społeczny, kulturalny, religijny i polityczny triumf w świecie w taki sposób, że nie będzie już enklawą, bo w ostatecznym rozrachunku przejęliśmy wszystko na własność? Raz już próbowaliśmy – począwszy od ósmego stulecia i dalej poprzez średniowiecze – to była niezła próba, choć niektóre ważne momenty zostały przeoczone. Czy nie dałoby się zorganizować nowej, bardziej skutecznej próby? I tym razem osiągnąć cel?

 

I tak okazuje się, że ostatecznie podejmujemy decyzje przeciw paruzji. „Przyjdź Królestwo Twoje”, ale nie teraz, nie w taki deprymujący sposób, tylko wówczas, kiedy my chcemy, i chcemy taki sposób, , jak my chcemy. Chrześcijanin nauczył się zatem modlić o oddalenie sądu, modlić się o wieczność, która jest nieokreślonym przedłużeniem czasu, ponieważ czas jest tym, czego nam potrzeba: czas na co raz to nowe i nowe próby. Sugerowana poprawka do Modlitwy Pańskiej: skreślić „Przyjdź Królestwo Twoje” i wstawić „Daj nam trochę czasu!”

 

 

Jeślibym potrafił pogodzić w sobie myśl i religijność chrześcijaństwa Wschodu i Zachodu, ojców Kościoła obrządku greckiego i rzymskokatolickiego, mistyków rosyjskich i hiszpańskich, byłbym w stanie przygotować w sobie pojednanie skłóconych chrześcijan. Z tej tajemnej i niewysłowionej jedności we mnie może wziąć początek widzialna i oczywista jedność wszystkich chrześcijan. Jeżeli pragniemy na powrót powiązać to, co rozpadło się na części, nie możemy tego dokonać przez narzucanie innym jednego podziału, ani wchłonięcie części przez część jedną. A jeśli to uczynimy, jedność wynikająca z tego rozwiązania nie będzie chrześcijańska. Będzie ona jednością polityczną i skazaną na własną niezgodę. Musimy ogarnąć sobą wszystkie podziały i przezwyciężyć je w Chrystusie

 

 

# Śmierć bowiem to nie tylko koniec życia, zakończenie, które przychodzi czy nam się to podoba, czy też nie. To nie jest jedna z tych dokuczliwych konieczności, jak płacenie podatków. Fakt śmierci nie jest tylko likwidacją wszelkich możliwości, negacją możliwości wyboru i nadziei. Nie jest mi dana wolność, abym nie umarł, ale jestem wolny, by kształtować to życie, które śmierć przeciąć musi. Jednak autentyczne spożytkowanie tej wolności wymaga ode mnie bym wziął śmierć pod uwagę.

Chrześcijanina w gruncie rzeczy, nie obchodzi życie podzielone na ten świat i na przyszły. Obchodzi go jedno życie, nowe życie człowieka (Adam – wszyscy ludzie) i w Chrystusie i w Duchu, zarówno przed, jak i po śmierci. Nie pyta on o plany swej niebieskiej rezydencji. On szuka Oblicza Pańskiego oraz wizji Tego, który jest życiem wiecznym (J 17,3)

 

Kto uważa śmierć za rzecz urodziwą, jak Józef, ten duszę swą oddaje jako okup dla niej; kto zaś za wilka ją uważa, ten zawraca ze ścieżki ocalenia. Śmierć każdego posiada tę samą jakość, którą on sam przedstawia, mój synu: wróg Boga wrogą ją będzie miał, a przyjaciel Boga – przyjazną…

Obawa śmierci u ciebie jest obawą samego siebie: przyjrzyj się temu, przed czym tak rączo uciekasz! To twoja własna twarz jest, to nie jest oblicze śmierci: twój duch jest jako drzewo, a śmierć liściom podobna.